Duszę lecz: krwawy ją rani miecz!
Prawo zbaw, kto ma poszanę dla praw!
Jeśli człek z drogi zbiegł, którą nakreślił Zeus swą dłonią,
Jeśli znieść pragnie cześć dla tych, co bożych ustaw bronią,
Przyjdzie wraz cnego wymiaru czas,
Ajza[1] już ostrzy swój straszny nóż.
Idzie czyn! Posiew win w zhańbionym domu wnet ożyje;
Zbrodnię płać, głowę kładź, wstały już mściwe Erynije!
ORESTES:
Chłopaczku, hej, chłopaczku! Czy słyszysz pukanie?
Co? Niema tam nikogo? Czy nikt tam nie wstanie
Otworzyć? Hej, chłopaczku! Spełnij swą powinność,
Jeżeli dom Ajgista wie, co jest gościnność.
ODŹWIERNY: (otwiera i mówi we drzwiach.)
Dyć słyszę. Skądże droga? Otworzyć mam? Komu?
ORESTES:
Zapowiedz mnie, chłopaczku, państwu tego domu,
Boć do nich z nowinami ważnemi przychodzę.
Noc swemu zaprzęgowi rozpuściła wodze[2],
Już czas, ażeby w porcie strudzony wędrowiec
Zarzucił swą kotwicę! Biegajże i powiedz,
Ażeby tu się zjawił ktoś, świadomy sprawy,
Najlepiej pani domu, lub sam pan łaskawy,
Bo juścić nie chcę słów swych owijać w bawełnę
Z oględnej przezorności: otwarte i pełne
Są tylko z mężczyznami wzajemne rozmowy.